sobota, 7 czerwca 2014

Vampire Weekend: Toporem w krwiopijcę



Coś niecoś o grze osadzonej w uniwersum Vampire the Masquerade

Dokładnie 14 lat temu ukazała się pierwsza gra, w której można było zakosztować starego Świata Mroku - Vampire the Masquerade Redemption.

Historia jest prosta. Gracz wciela się w postać Christofa Romualda, uczestnika jednej z Krucjat, który ranny w walce zostaje przetransportowany do bezpiecznego miejsca, aby w spokoju mógł wracać do zdrowia. Pierwsza część gry rozgrywa się na swojskich terenach, bo w Pradze. Tam Christof poznaje zakonnicę o imieniu Anezka, której zawdzięcza swoje ozdrowienie. Niestety, pobliskie kopalnie nawiedzają nie tylko przeciągi, ale też dziwnego rodzaju plugastwo, które nocami pożera mieszkańców Pragi na tyle głupich by wybrać się na spacer po zmroku. Christof, już w nieco lepszym stanie, zostaje wysłany do zbadania sprawy, ponieważ widocznie jest Jedynym Sprawiedliwym w mieście. Udaje mu się ubić potwora czającego się na dnie kopalni, jednakże nie wie on, że był to jeden z tworów podłych Tzimisce, a udowadniając swoją siłę, Christof zwrócił sobą uwagę kogoś, kto czai się w samym sercu Pragi i bacznie obserwuje jego postępy.
Mamy Zakazaną Miłość, Intrygę, Potwory, Magię, Pozbawione Języków Trojaczki (awww yeaaa), Angst i wszelkiego rodzaju szmery-bajery urozmaicające rozgrywkę. Szkoda tylko, że całkiem dobry potencjał został niefortunnie zmarnowany i zamiast epickiego erpega ze Świata Mroku otrzymaliśmy jedynie hack-n-slash.
Krzysiu zagubiony na ulicach Pragi
Jak zostało wspomniane wyżej, zaczynamy w Pradze, by potem przenieść się do Wiednia, a następnie ponownie wrócić do Czech i rozegrać Walkę o (nie)życie naszych bohaterów. A właśnie, Christof nie musi tułać się po świecie sam, do koterii (jak nazywana jest wampirza drużyna) dołączą nawet trzy dodatkowe postacie, każda oferująca unikalny zestaw umiejętności. W samej Pradze będzie nam dane zmierzyć się nie tylko z potworami Tzimisce o uroczej nazwie 'szlachta', ale stawimy czoła także golemowi, oszalałej sekcie mnichów oraz potworom czającym się w katakumbach pod cmentarzyskiem. W skrócie: wybijamy wszystko, co się rusza.

nasz Dream Team w akcji

Gra została wydana w roku 2000, tak więc w porównaniu do dzisiejszych cudów gier, grafika wydaje się toporna. Ale nie jest źle; szczególną uwagę zwracają cutscenki (też toporne tyle, że mniej). Każda Dyscyplina ma swój symbol, animację i niekiedy dźwięk jej odpowiadający, miły detal a cieszy. Szczególnie podoba mi się efekt używania Niewidzialności, czyli słyszalne szepty oznaczające, że przekroczyliśmy barierę między światem materialnym, a duchowym, zresztą efekt ten został ponownie wykorzystany cztery lata później w Bloodlines.


Największą wadą gry jest jej powtarzalność. Każda lokacja ma kilka poziomów, na których roi się od przeciwników, których musimy przesiekać, potem dotrzeć do bossa, posiekać i jego, następnie wrócić do punktu wyjścia. I tak kilka razy, co po pewnym czasie robi się nużące. Ciekawostka: obie gry mają pewien szczególny WTF OMG NOOO moment, i w obu grach związane jest to z pojawieniem się wilkołaka. Tyle, że w Redemption da się go pokonać, natomiast w Bloodlines to już trzeba spieprzać, inaczej z naszego wampira zostanie tylko pył na wietrze </3

Na uwagę zwraca ta perełka, czyli instrukcja po polsku.



Może przemawia przeze mnie nostalgia, ale to coś pięknego, w dodatku wszystko przetłumaczone na rodzimy język (acz gra nie ma nawet polskich napisów...). Oklaski dla CD-Action za uwzględnienie tego dodatku, tak zaczęła się moja miłość do oWoD. Możemy też poczytać wersję w oryginale (bogatsza o te kilka stron, ale ciii).



Instrukcja zawiera nie tylko informacje o grze, zarówno single- jak i multiplayer, ale przede wszystkim fragmenty wzięte z podręczników (Maskarada oraz Mroczne Wieki), które dodają multum smaczków do gry i pozwalają każdemu laikowi choć trochę zakosztować bogactwa Świata Mroku. Mamy opisane Klany, sekty, sytuację geo-polityczną w wieku współczesnym, jak i podczas Średniowiecza. Ogólnie rzecz biorąc, instrukcja jest bardziej dopracowana niż sama gra. Smutne ale prawdziwe... Co wcale nie znaczy, że gra nie jest warta uwagi!

uroczo tu
Warto zaznaczyć, że chociaż samo Redemption nie jest elementem kanonicznym metaplotu oWoDa, to niektóre postacie jak najbardziej. Christof został wykorzystany w sadze noweli klanowych (Clan Novel saga), w grze występują znani NPCs, jak choćby Etrius (!) czy Ecaterina the Wise. Gdyby ktoś pomyślał, to gra mogłaby być canonem lecz niestety (stety?) nie jest.

typowy gracz erpegów

Podsumowując, nie oceniam, gdyż zbyt nostalgicznie podchodzę do Vampire the Masquerade: Redemption. Gdybym te kilka dobrych lat temu nie kupiła CD-Action, to kto wie, pewnie nigdy nie zainteresowałabym się oWoDem. Soundtrack jest piękny, historia ujdzie, grafika nie powala nie kolana ale też brzydka nie jest. A instrukcja to dodatkowy smaczek. Dodatkowo fani nadal dbają o tą grę, wypuszczając mod Age of Redemption pozwalający na przede wszystkim lepsze zakosztowanie trybu multiplayer.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz